Prezydent Nixon jest chyba najbardziej znany z niechlubnej afery Watergate. Natomiast, minęło dokładnie 50 lat od momentu ogłoszenia przez niego „wojny z rakiem”. 23 grudnia 1971 podpisał „National Cancer Act” czyli ustawę, której założeniem było wyeliminowanie raka jako choroby śmiertelnej. Amerykańscy uczeni mieli się z nią uporać najpóźniej do końca ubiegłego wieku. Takie było bardzo szczytne założenie. A jakie były i są efekty tej „wojny z rakiem”? Dla przykładu, w 2000 roku, 50 proc. nowotworów było już uleczalnych dzięki skojarzonemu zastosowaniu chirurgii, radioterapii i chemioterapii. Z kolei, według opublikowanego w 2010 r. raportu American Cancer Society, w USA w latach 1990-2006 śmiertelność z powodu raka zmniejszyła się u mężczyzn o 21%, a u kobiet o 12,3%. Ogólnie eksperci podkreślają, że ustawa Nixona przyczyniła się do postępu w badaniach na chorobami nowotworowymi, dzięki którym zwiększono skuteczność leczenia wielu odmian raka. Jest postęp, ale nie ma całkowitego wyleczenia.
Zastanawiam się czy prezydent Nixon wiedział o tym, że jego
rodak już w latach 30 tych ubiegłego wieku uzyskał rezultat, którego celem była
jego ustawa. W 1934 roku dr Raymond Rife, bo on nim mowa, zaprosił do swojego
gabinetu 16 śmiertelnie chorych ochotników w ostatnim stadium raka. Po 3
miesiącach leczenia 14 z nich okazało się całkiem zdrowymi ludźmi, a
pozostałych dwóch leczyło się jeszcze przez 4 tygodnie. Po tym czasie również
całkowicie odzyskali zdrowie.
Kim jest Raymond Rife i w jaki sposób udało mu się uzyskać
takie efekty, o jakich do chwili obecnej świat nauki i medycyny może pomarzyć. No
i najważniejsze, dlaczego jego wynalazek, skoro miał tak wysoką skuteczność, nie
jest powszechnie stosowany w leczeniu nowotworów?
Gdy szukamy informacji na jakiś temat, to zwykle kierujemy
swoje kroki do Internetu, a tam na pierwszym miejscu ukazuje się Wikipedia. W
polskiej wersji o Rife przeczytamy jako o wynalazcy, który „twierdził, że za
pomocą urządzenia własnego pomysłu jest w stanie osłabić lub niszczyć
patogeny”. Dalej przeczytamy, że jego twierdzeń nie udało się naukowo
potwierdzić oraz że on sam uznał to za przejaw spisku Amerykańskiego
Stowarzyszenia Medycznego, Departamentu Zdrowia Publicznego USA i lekarzy. Z
kolei w angielskiej wersji Wikipedii przeczytamy, że twierdzenia Rife’a zostały
zdyskredytowane przez niezależnych badaczy, a on sam zmarł w wieku 83 lat bez
grosza przy duszy i rozgoryczony niepowodzeniem jego urządzeń, które nie
zyskały naukowej akceptacji.
Wydawać by się mogło, że takie medium wiedzy jak Wikipedia, powinno
prezentować informacje rzetelnie. W przypadku dr Rife’a tak nie jest, bo
próbuje się go zdyskredytować. Nie są to przecież obiektywne opisy tego
naukowca. Zadałem sobie jednak trudu i poszukałem informacji o nim również w
innych źródłach. Dr. Rife wiedział, że wszystko wibruje z własną naturalną
częstotliwością. Wierzył, że gdyby mógł odkryć częstotliwości mikroorganizmów
chorobotwórczych, mógłby je zniszczyć z tą samą częstotliwością wibracji. Teorię
tę można wytłumaczyć analogią do śpiewaczki operowej, która swoim głosem
rozbija kryształowe szkło. Szkło drga z określoną częstotliwością i kiedy
śpiewak operowy śpiewa z tą określoną częstotliwością, szkło pęka. W ten sam
sposób każdy mikroorganizm (grzyby, bakterie, wirusy, pasożyty, ameby, pleśnie
itp.) ma unikalną i określoną częstotliwość (lub częstotliwość wibracji). Kiedy
dodasz więcej tej samej częstotliwości do mikroorganizmu, ten nie może tego
tolerować i pęka lub umiera. Rezonatory maszyn Rife'a generują fale
rezonansowe, które niszczą szkodliwe bakterie bez szkody dla użytkowników.
Dr Rife wiedział, że mikroorganizmy, w tym bakterie, wirusy i pasożyty, są źródłem wszystkich chorób. Aby udowodnić swoją teorię, podczas swoich eksperymentów Rife musiał obserwować te patogeny w ich żywym stanie. Niektóre z nich są niewiarygodnie małe, w szczególności wirusy. W tym czasie nie było żadnego sprzętu umożliwiającego ich bezpośrednią obserwację. Natomiast on jako wybitny inżynier mechanik i ekspert od mikroskopii, już w 1933 roku skonstruował mikroskop, który mógł powiększyć 60 000 razy. Co więcej, lepszemu powiększeniu dorównywała również rozdzielczość. Mikroskop dr Rife'a pomagał ustalić na jakiej częstotliwości emisji elektromagnetycznej drgają molekuły pacjenta i jego chore komórki, po czym oddziaływał na te drugie tak, by ginęły. W ciągu kilku lat stworzył tablicę częstotliwości zgubnych dla określonych czynników chorobotwórczych. Tym sposobem Rife był pierwszym człowiekiem, który faktycznie ujrzał żywego wirusa. Dalej, Rife zidentyfikował 400 różnych rodzajów nowotworów i dobrał do nich określone częstotliwości.
O odkryciach dr Rife’a zrobiło się głośno. Nie mogło być
inaczej, skoro jego urządzenia skutecznie leczyły pacjentów z raka, nawet w
końcowych fazach tej choroby. Jednak jego odkrycia nie były dobrze widziane w
ośrodkach medycznych głównego nurtu i zamiast nagród i uznania, zaczęto z nim
walczyć. Najpierw próbowano go przekupić. Pewnego dnia odwiedziły go dwie osoby
z Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego i zaproponowały aby sprzedał swoje
odkrycia. Postanowiono nawet warunek, że jeśli tego nie zrobi, to żaden jego
tekst nigdy więcej nie zostanie opublikowany. Rife odmówił. Dla naukowca jest
to niczym wyrok śmierci. Następnie w ciągu 16 miesięcy został 125 razy
aresztowany. Oskarżano go o praktykę lekarską bez licencji. Rife wiedział, że
jego odkrycia będą podważane, więc spędził dziesiątki lat na gromadzeniu
dowodów skuteczności swej metody, włącznie z fotografiami i filmami. Niestety,
zaczęły się kradzieże dokumentacji, filmów i skryptów z jego laboratorium.
Ostatecznie laboratorium dr Rife’a zostało spalone, a to co udało mu się
uratować, skonfiskowała później policja. Właściciele koncernów farmaceutycznych
wiedzieli jakie zagrożenia niosą jego okrycia i zrobili wszystko, aby ono nie
ujrzało światła dziennego i nie przebiło się do ogółu społecznego.
Przed wiekami człowiek, głoszący sprzeczne ze swoim
otoczeniem poglądy, był palony na stosie. W Rzymie na placu „Campo de Fiori”
stoi pomnik Giordano Bruna, który w ten okrutny sposób stracił życia. Powodem
było głoszenie poglądów dotyczących kosmologii i astronomii, które opierały się
na teorii kopernikowskiej. W dzisiejszych czasach, w opisanej powyżej historii,
medycyna głównego nurtu znajduje sposoby, aby utrzymać status quo. Znaleziono
sposoby, aby „spalić” dr Rife bez stawiania go na stosie. Dlatego już dawno
„wojna z rakiem”, którą rozpoczął Nixon,
mogłaby się zakończyć. Ale tak nie jest z wiadomych przyczyn. Dlatego wszyscy
poszukujący alternatywy dla leczenia konwencjonalnego czyli bez chemii,
naświetlania i chirurgii, będą ciągle dyskredytowani. W najlepszym razie zostaną
nazwani szarlatanami, znachorami lub konowałami. Tak było w lipcu ubiegłego
roku, podczas konsultacji z profesorem onkologii. Gdy powiedziałem mu, że
stosuję odpowiednią dietę i przyjmuję suplementy, to on nazwał tego, który mi
to zlecił znachorem. Tylko suplementy zlecił mi lekarz. Lekarz, który podobnie
jak pan profesor, składał Przysięgę Hipokratesa. Cóż znaczy ona znaczy, skoro w
leczeniu ludzi chodzi przecież o gonienie króliczka, ale tak, aby go nie złapać.
Kończąc historię o genialnym uczonym Raymondzie Rife dodam,
że jego praca nie została całkowicie zapomniana. Są miejsca, gdzie można
skorzystać z urządzeń, w których wykorzystywane są jego odkrycia. Można je
sobie nawet zakupić do użytku domowego. Właśnie udało się mi to zrobić.